U podnóży Magurki w jednej z dolin w końcu lat 60-tych powstało najnowsze jak na owe czasy sanatorium hutnicze w Polsce, gdzie leczono gruźlicę - Stalownik. Z początkiem lat 70- tych przekształcono je w szpital w którym znajdowało się w nim kilka oddziałów i centralny blok operacyjny na najwyższym piętrze, łączna liczba łóżek przekraczała 320. W jego budowie nie szczędzono środków i zastosowano nowatorskie rozwiązania jak na tamten okres, wodne ogrzewanie podłogowe czy mechanizm mający obracać cały budynek (!) frontem do słońca (ostatecznie mechanizm zalano betonem ze względu na niestabilność gruntów podczas ruchu budynku). Oddany do użytku w 1968 roku, w czasach zimnej wojny miał stanowić zaplecze szpitalne dla Śląska na wypadek wojny nuklearnej.
Jednak wraz z biegiem czasu i brakiem pieniędzy szpital popadał w ruinę. Budowany nowy szpital pod Szyndzielnią po ukończeniu i oddaniu w 1997 roku przejął wszystkie oddziały ze Stalownika co przyczyniło się do jego zamknięcia w 2001 roku. Brak pieniędzy i pomysłu na wykorzystanie budynku sprawiło że budynek w krótkim czasie zaczęto szabrować. Władze Wojewódzkie do których należał cały teren sprzedał go zaledwie za 2 miliony złotych (za bezcen) tajemniczemu biznesmenowi z Podhala. Ten bez żadnej zgody i zabezpieczenia rozpoczął grabieżczą rozbiórkę usuwając okna i całe wnętrza, pozostawiając szkieletor z antenami nadawczymi.
Na tajemniczym właścicielu wg. mediów lokalnych ciążą zarzuty prokuratorskie, a zgodnie z plotkami mieszkańców zdemontował to na czym mógł zarobić i czerpie ciągle zyski z obecnych na dachu szkieletora anten nadawczych.
Budynek jest ogólnie niezabezpieczony, z uzyskanej wiedzy dostępu na wyższe kondygnacje budynku strzeże czujka alarmowa i krata, która jak wyczytałem można obejść.
Żal tylko pozostaje że to co tak dużym nakładem finansowym i pracy zostało tak szybko zniszczone decyzjami jednego człowieka i bezczynnością lokalnych urzędników. Zobaczcie co pozostało po dawnym szpitalu wojewódzkim "Stalownik".
Tak dawniej wyglądał Stalownik na pocztowce z Bielska (
http://fotopolska.eu/14490,foto.html)
Teraz wygląda tak:
Wjazd na teren dawnego szpitala, tuż za portiernią znajdowała się kotłownia, kuchnia i pralnia
Informacja o tym że teren jest prywatny i że jest chroniony jest niewidoczny dla wchodzących, na teren niezabezpieczonego obiektu. Tabliczka w stanie pozostałych tabliczek z okresu szpitala i wisi około 3 metry nad ziemią. Co sprawia że wg mnie teren jest w ogóle niezabezpieczony (nieoznaczony).
Zapewne to nie ostatnia wzmianka o "Stalowniku" u mnie na blogu.