niedziela, 4 marca 2012

na końcówce...

Tak to jest jak się jest oderwanym od miejsca pracy. Przeoczyłem katastrofę kolejową, początek protestu i zwycięstwo koszykarek Wisły. Ja uznaje że to tragedia, bo zamiast pracować siedziałem bezczynnie na dentystycznym fotelu lub leniłem się na Podbeskidziu (gdzie nic oczywiście się nie dzieje). Ale od jutra obiecuję sobie wrócić aktywnie do pracy i nie wywoływać niezapowiedzianych katastrof, ale jak zwykle będzie monotonny poniedziałek. Tak było na końcówce protestu na Rynku, choć na końcówkę zdążyłem.


 








Brak komentarzy: